piątek, 12 września 2014

Miłość?

"Kiedy człowiek pierwszy raz się zakochuje, jego życie nieodwracalnie się zmienia i choćby nie wiedzieć jak się próbowało, to uczucie nigdy nie zniknie (...) I cokolwiek byś zrobił, zawsze zostanie  z tobą. Na zawsze."


Miłość. Czym tak właściwie jest? Coś co łączy dwójkę ludzi na zawsze czy z naukowego punktu widzenia tylko podwyższone stężenie fenyloetyloaminy w organizmie. Efekty zakochania są podobne, do tych które odczuwają narkomani po zażyciu narkotyków. Mówiąc krótko, jesteśmy wtedy na 'miłosnym haju'. Miłość zatem jest chemią, uzależnieniem, a co za tym idzie, chorobą. Jesteśmy więc chorzy na miłość. Głupio brzmi ale możemy to tak określać. Poznając kogoś nie wiemy co będzie kiedyś. Może nasze drogi się rozejdą? A może jednak będzie z tej przyjaźni, która się wytworzyła coś więcej? Właśnie taka niepewność nas denerwuje. I cały w tym urok, że nic nie wiemy. Cały ten zachód z miłością jak dla mnie jest niepotrzebny. Te maślane oczka, przysłowiowe motyle w brzuchu i te wszystkie pierdoły. Całkiem zbędne są też te wszystkie zdrobnienia. Czy naprawdę nie idzie mówić do siebie po imieniu? Chyba po to je mamy? Kiedyś moja przyjaciółka opowiadała o swojej pierwszej radce z chłopakiem. Kino, kolacja, kwiaty i romantyczny wieczór. Czyli taki pakiet standardowy. Jednak ja wolę iść na imprezę, wypić piwo i pograć w domu w fife. Lepsze to niż szlajanie się po mieście wieczorem. Jednym słowem, miłość nie jest dla mnie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz